Już jako mała dziewczynka marzyłam o tym żeby zobaczyć wulkan. Najchętniej oczywiście z bliska podczas erupcji bo przecież wtedy wygląda najokazalej:P Z wiekiem na szczęście, życie i rozsądek zrewidowały moje poglądy i marzenia i wystarczyłoby mi już zobaczenie samego wulkanu bez erupcji(no przynajmniej nie widzianej z bliska:D ). Ostatnio udało mi się spełnić to marzenie i wspiąć się na najwyższy czynny wulkan Europy czyli Etnę.
Zaczynając od początku to bardzo zdziwiła mnie bujna roślinność która wyrosła na zastygniętej lawie w okolicach wulkanu. Intensywnie żółte krzewy pięknie kontrastowały z czernią zastygłej lawy. Podczas wspinaczki po niższych wysokościach również spotkać można przebijające się rośliny, a wyżej jest już tylko pustynia wulkaniczna. Często ludzie ten krajobraz nazywają księżycowym i coś w tym jest.
Wyżej w okolicach krateru Torre del Filosofo gęsto zebrały się chmury, które co prawda utrudniały widoczność ale nadawały niesamowitego klimatu tajemniczości, para wydobywała się również z wnętrza Ziemi co wyglądało bardzo ciekawie. Czarny krajobraz zastąpiły barwne, miedziano rude formy skalne. Czerwonawy kolor obecny był na zboczach za sprawą oksydacji żelaza, pojawiły się również białe elementy czyli połączenie minerałów takich jak wapń, magnez, potas i żółte charakteryzujące siarkę. 14 lat po erupcji, temperatura wewnątrz krateru wynosi około 200/300 stopni, a temperatura miejsca pod którym stałam wynosiła 100stopni, po wykopaniu małego dołka można było ogrzać ręce co każdy chętnie czynił bo w tym miejscu było bowiem bardzo zimno.
Z zagłębień w Ziemi wydobywały się kłęby dymu: chlorowodoru, dwutlenku siarki lub pary wodnej tzw. fumarole. Z ust przewodnika padły słowa, że okoliczne kratery, a raczej wybuch pojawił się w tym miejscu zupełnie niespodziewanie i każdego dnia może mieć miejsce ponownie na praktycznie każdym obszarze na którym się znajdowaliśmy. Kolejną ciekawostką był pył wulkaniczny tworzący izolację dla śniegu który można było często spotkać nawet obok ciepłych, parujących miejsc.
Idąc wyżej było cieplej i bardziej księżycowo, grunt nie był już taki twardy, drobne kamyczki utudniały nieco wspinaczkę która była bardzo przyjemna do czasu kiedy nie zobaczyliśmy pary ludzi która zbiegała ze szczytu w tempie tak szybkim, że co chwilę towarzyszył im upadek. Mężczyzna kilka razy nie wstał tylko się turlał co chyba ułatwiało mu drogę. Nie wiedziliśmy czy wulkan wybucha i również powinniśmy uciekać czy po prostu parze się spieszy…Ale gdyby działo się coś groźnego to chyba dali by jakiś znak? Zdecydowaliśmy się iść dalej, a zagadka o turlaniu rozwiązała się później. Im wyżej szliśmy tym chmury szybciej się przemieszczały, były ciemne być może zapowiadały deszcz, a w połączeniu z uciekającą parą prezentowały się całkiem groźnie.
Kiedy już doszliśmy do miejsca docelowego, warunki atmosferyczne zdecydowanie się poprawiły chociaż na takich wysokościach mogło to być jedynie chwilowe bo pogoda bywa bardzo zmienna. Widok był niesamowity, zapierał dech w piersiach od pierwszych sekund. Wszystko było dzikie i takie… żywe. Odniosłam wrażenie, że to słońce odgrywa przepiękny spektakl i oświetla niektóre miejsca jednak widok pozostawał taki sam niezależnie od jego położenia. Czarujący pejzaż był sprawką siarki, żelaza i innych minerałów w różnym natężeniu i co za tym idzie kolorze. Widoczne były intensywnie żółte, białe i zielone skupiska, większe lub mniejsze często spowite mgłą lub dymem co jeszcze bardziej dodawało im uroku. Ziemia była przyjemnie ciepła, w niektórych miejscach wręcz parzyła. Panowała tam atmosfera tajemniczości, czuć było dzikość Natury jak nigdzie indziej, miękki i ciepły grunt pod nogami, otaczająca mgła i dym wydobywający się z wnętrza Ziemi, a także całkowita cisza która następowała w momentach kiedy wiatr przestawał wiać. To Natura dyktuje tu warunki, w takim miejscu doskonale znasz swoje miejsce, czujesz szacunek i jednocześnie wewnętrzny spokój. Po pewnym czasie wiatr delikatnie zmienił swój kierunek, środek krateru spowiła mgła, a nam zaczęła dokuczać intensywna woń siarki która utrudniała oddychanie. W takim miejscu chcę się zostać na dłużej, ale zdrowy rozsądek na to nie pozwala i tak dzięki temu, że wiatr wiał w przeciwnym kierunku mogliśmy podziwiać widoki zdecydowanie dłużej niż inni.
Kiedy zdecydowaliśmy się na powrót rozwiązała się zagadka „uciekającej przed wybuchem” pary. Było po prostu stromo, a grząski grunt utrudniał stawianie kroków w szybkim tempie…My co prawda nie zdecydowaliśmy się na turlanie, ale schodzenie w dół również sprawiło nam wiele śmiechu. W drodze powrotnej zauważyliśmy więcej miejsc z których wydobywały się większe, siarkowe opary.
O Etnie mogłabym pisać godzinami, wszystkie emocje są we mnie nadal obecne. Zdecydowanie jest to jedno z najpiękniejszych miejsc na Sycylii. W poście nie zawierałam informacji dotyczących drogi, kosztów itd. Wszystko to można znaleźć w internecie, ale jeżeli macie jakieś pytania to chętnie na nie odpowiem.
Rewelacja 😉
Po prostu WOW! Co za widoki, coś niesamowitego. Jestem pod ogromnym wrażeniem a to przecież 'tylko’ zdjęcia. Muszę przyznać, że narobiłaś mi ochoty na odwiedzenie Etny…
Koniecznie musisz się tam wybrać. Dla kogoś kto lubi góry i naturę to miejsce to istny raj:)
Super, piękne marzenie, a jaka realizacja- Etna!:)
No proszę – większość dziewczynek marzy o tym, by zostać księżniczką, a Ty marzyłaś o wulkanie :)))))
Niesamowite! Zdjęcia wspaniałe, a przecież na żywo to sto razy większe wrażenia!
Gratuluję spełnienia marzenia 🙂
Hihi, no tak jakoś wyszło:):) Dziękuje:*
Przepiękne zdjęcia 🙂 Ach w niesamowitych miejscach bywasz 🙂
Niesamowite miejsce!
http://www.evdaily.blogspot.com
Niesamowite widoki. Dosłownie zapiera dech w piersiach. Chciałabym się udać na taką wycieczkę. To nie lada wyzwanie. A Ty taka malutka w obliczu tych cudów natury. Pozdrawiam serdecznie 🙂 Miłego weekendu życzę 🙂
Oby się udało, marzenia są to po żeby je spełniać:*
Ale piękne widoki 🙂
Też nie mogę oderwać wzroku od tych zdjęć. Widziałam zapowiedź na Instagramie i tylko sobie myślałam, że jak będę mieć chwilę to muszę zobaczyć resztę zdjęć.
Bardzo podoba mi się w Twoim wpisie również to, że dodałaś tyle ciekawych informacji o tym miejscu. Najbardziej spodobało mi się kopanie dołka z którego uchodziło ciepło i można było ogrzać sobie dłonie. Jestem zwolennikiem grzania się w każdy możliwy sposób 😀 a historia z turlającymi się turystami też była ciekawa.
To mamy trochę wspólnego:) Bo ja jako największy zmarzluch w okolicy zawsze lgnę do ciepłych miejsc:) Cieszę się, że post przypadł Ci do gustu, starałam się żeby oprócz emocji w tekście też było trochę ciekawostek bo ja właśnie takie wpisy o podróżach lubię najbardziej. :*
Wow! Fantastyczne przeżycie, nawet zdjęcia, które zrobiłaś, wspaniale odwzorowują klimat tego miejsca. Pięknie!
fotografie sa nieamowite
A mi się zawsze marzyło być na Wezuwiuszu-może przez ten tragizm który spotkał Pompeje 😉 Piękne i bardzo niecodzienne zdjęcia, gratuluję pomysłu na taką wyprawę 🙂
Oj mi też się marzy Wezuwiusz:):)
Te zdjęcia mnie zachwyciły, jest tam naprawdę super, woooow, przepiękne widoki
Bardzo wyczerpujący post 🙂 świetna relacja 🙂 Mi raczej nie będzie pisane zobaczyć wulkan, ale jakby się tak zdarzyło to byłoby najwspanialsze doświadczenie w moim życiu 🙂 Zazdroszczę tak wspaniałej podróży 🙂 Oby takich więcej 🙂
Zdjęcia cudowne, potrafisz przekonac i zachecic czlowiek. To teraz juz wiem gdzie pojechać ☺
Piękne zdjęcia, jednak natura nie raz pokazuje, że może być piękniejsza niż sztuczne budowle stworzone przez człowieka 🙂