Na markę Blithe trafiłam poszukując esencji w których mogłabym namaczać maseczki w tabletkach. Dotychczas do tego celu służyły mi hydrolaty ale chciałam spróbować czegoś ekstra. Zamawiając ten produkt moja skóra była odwodniona i delikatnie przesuszona dlatego zdecydowałam się na wersję nawadniająco-rewitalizującą. Produkt ma bardzo bogaty skład można w nim znaleźć między innymi ekstrakty z pięciu tytułowych korzeni: łopianu, żen szeniu, rozwaru, lotosu i deodeoku które mają działać przeciwzapalnie i przeciwobrzękowo. Całe mnóstwo innych roślinnych ekstraktów, a także aminokwasy które mają zapobiegać przesuszeniu i zapewniać nawilżenie i prewencję przeciwzmarszczkową.
Nawadniająco-rewitalizująca esencja do twarzy(150ml/155zł) zamknięta jest w bardzo eleganckiej, szklanej butelce która jest dosyć ciężka. Bardzo podoba mi się jej surowy wygląd i praktyczność. Sam produkt ma bardzo delikatny, świeży zapach który po nałożeniu na skórę natychmiast się ulatnia i leciutką konsystencję która jest rzadsza niż sera, a gęstsza niż hydrolat. Esencja wchłania się do matu, zostawiając skórę przyjemnie nawilżoną i miękką. Nie ma mowy o żadnej tłustej, lepiącej powłoce.
Produkt aplikowałam na dwa różne sposoby: nasączałam w nim maseczki w tabletkach, a także nakładałam go bezpośrednio na skórę twarzy po jej oczyszczeniu. Jeśli chodzi o aplikacje bezpośrednio na twarz to nie musicie się obawiać, że produkt spłynie Wam z dłoni zanim zdążycie nałożyć go na twarz- konsystencja jest idealna pod tym względem- nie za gęsta nie za lekka- świetna do wklepywania w skórę;)
Esencja na pewno nie sprawdziła sie u mnie do codziennego stosowania- jej skład był zdecydowanie za bogaty. Jako składnik maseczki którą nakładałam raz w tygodniu było już znacznie lepiej ale i tak nie widziałam efektu wow(takiego jak po samych hydrolatach).
Delikatnie nawadniała i dbała o nawilżenie, nie zauważyłam poprawy kolorytu czy faktycznego stanu skóry.
Skład:Water, Panax Ginseng Root Extract (11%), Platycodon Grandi Orum Root Extract (8.75%), Codonopsis Lanceolata Root Extract (8.75%), Nelumbo Nucifera Root Extract (8.75%), Arctium Lappa Root Extract (8.75%), Butylene Glycol, Glycereth-26, 1,2-Hexanediol, Glycerin, Hydroxyethyl Urea, Viscum Album (mistletoe) Leaf Extract, Imperata Cylindrica Root Extract, Poria Cocos Extract, Paeonia Albi Ora Root Extract, Glycyrrhiza Glabra (licorice) Root Extract, Angelica Gigas Root Extract, Cimicifuga Racemosa Root Extract, Rehmannia Glutinosa Root Extract, Dioscorea Japonica Root Extract, Astragalus Membranaceus Root Extract, Lepidium Meyenii Root Extract, Rhodiola Rosea Root Extract, Paeonia Su Ruticosa Root Extract, Ficus Carica (fig) Fruit Extract,, Punica Granatum Fruit Extract, Morus Alba Fruit Extract, Ginkgo Biloba Nut Extract, Hamamelis Virginiana (witch Hazel) Leaf Extract, Candida Bombicola/glucose/methyl Rapeseedate Ferment, Argania Spinosa Kernel Oil, Olea Europaea (olive) Fruit Oil, Peg-40 Hydrogenated Castor Oil, Dimethicone, Acrylates/c10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Hydrogenated Lecithin, Rosa Damascena Flower Oil, Dipropylene Glycol, Pentylene Glycol, Caprylyl Glycol, Isopropyl Myristate, Potassium Hydroxide, Disodium Edta, Xanthan Gum, Caramel
Ogólnie po kilku latach intensywnych poszukiwań i testów kosmetyków jestem w końcu gotowa stwierdzić, że im mniej kosmetyków tym lepiej. To śmieszne ponieważ moi bliscy mówili mi to od dłuższego czasu…no ale niestety sama musiałam do tego dojść. Bardzo bogaty skład esencji sprawia, że nie jest to produkt dla każdego, mam wrażenie, że sprawdzi się jedynie w przypadku skóry suchej, dojrzałej czy mocno odwodnionej. Cery mieszane muszą uważać i ostrożnie ją wprowadzać do pielęgnacji. Biorąc pod uwagę wydajność tego produktu cena nie jest wysoka ale dla mnie to kosmetyk całkowicie zbędny i miał niewielki wpływ na cerę. Na pewno juz do niego nie wrócę…
Nigdy nie używałam esencji, ale opakowanie tej tak przyciąga oko że bym chciała po nią sięgnąć. Szkoda jednak że nie spisał się na tyle ile byś chciała.
Oj to raczej nie dla mnie…
Opakowanie ma całkiem fajne ☺
A o maseczkach w tabletkach słyszę pierwszy raz – trzeba będzie wypróbować ☺
Pozdrawiam
Lili
Lubię takie esencje ♥
Nawet jeśli Twoja ostateczna opinia na jego temat byłaby pozytywna, to i tak bym się nie zdecydowała, bo przy mojej mieszanej, nieodwodnionej cerze ten kosmetyk raczej by się nie sprawdził.
Przy mojej cerze musiałabym ją pewnie ostrożnie stosować. Ważne to znaleźć odpowiednie zastosowanie, które da nam najlepsze efekty 🙂
Dokładnie nie ma co przesadzać z kosmetykami 🙂 dla mnie ten produkt też raczej będzie zbędny 🙂
Ja tam lubię mieć dużo kosmetyków 😀 Choć mam cerę mieszaną to esencje świetnie się u mnie sprawdzają. Chętnie wypróbowałabym i tą.
Przy takiej cenie spodziewałabym się czegoś więcej 😉
Nie znam tego produktu, ale trzeba przyznać, że opakowanie przyciąga uwagę 🙂
Oooo widzisz… Czyli u Ciebie się nie sprawdziła ta esensja… Ja o tej marce jeszcze nie słyszałam… I nie oferuje ona wcale tak tanich produktów, ale na pewno znajdzie wielu fanów…
Tanie na pewno nie są. Ale za granicą mają spore grono wielbicielek.
Zawsze wydawało mi się że esencja to w sumie taki odrobinkę wzbogacony hydrolat, a tu rzeczywiście skład mógł okazać się za ciężki. Natomiast z wizualnego punktu widzenia rzeczywiście pięknie się prezentuje 😉
Dokładnie:( No nic zostaję przy hydrolatach:D
Kurcze, szkoda, że pomimo bogatego składu w ekstrakty, esencja sprawdziła się u Ciebie mocno przeciętnie…
Dokładnie, też żałuję. Zwłaszcza, że trochę kosztowała…
Nie miałam i widzę pierwszy raz, ale wizualnie jest genialna.. taka, jaką lubie! Minimalistyczna ♥ Jeśli chodzi o działanie to takie średnie.. niby coś działa, ale niekoniecznie tak jak powinna 😡
Wolałabym żeby było odwrotnie:D
Ja ostatnimi czasy mam pecha do esencji. Każda mnie uczula 🙁
A jakich próbowałaś?