Kaolin, miód, limonka i zmielone migdały w towarzystwie przypraw takich jak imbir, kardamon i kurkuma. Brazened Honey to prawdziwy deser dla skóry! A dzięki słodkiemu, orzeźwiającemu zapachowi także dla zmysłów. Pora na recenzję kolejnej maseczki od Lush’a!
Maseczka ma bardzo zbitą konsystencję, niemożliwe jest jej delikatne rozprowadzenie na twarzy bez uprzedniego dodania wody czy hydrolatu. Posiada małe drobinki pilingujące którymi pomimo, że są drobno zmielone według mnie można zrobić krzywdę. Ma bardzo przyjemny słodko pudrowy, lekko cytrusowy zapach. Pamiętam, że kiedy wąchałam tę maseczkę rok temu w sklepie zapach mi się nie podobał, wydaje mi się, ze producent zmienił trochę skład i zapach produktu.
Aby ułatwić sobie proces nakładania, porcję maseczki rozrabiam z niewielką ilością hydrolatu. Konsystencja z gęstej pasty zamienia się w o wiele przyjemniejszą, kremową. Zostawiam ją na twarzy około 15 minut w zależności od tego ile czasu posiadam. Z racji stosowania w pielęgnacji twarzy łagodnych kwasów, zmywam ją bardzo delikatnie nie wykonując przy tym pilingu. Wiadomo, zmielone migdały wciąż są wyczuwalne jednak w żaden sposób nie drażnią cery.
Pierwszym słowem z jakim kojarzy mi się stosowaniem tej maseczki jest odświeżenie, a kolejnym wygładzenie. Skóra po jej zastosowaniu wygląda świeżo i promiennie. Jest przyjemnie oczyszczona, a przy tym nawilżona. Pomimo bogatego składu maseczka bardzo dobrze wpłyneła na moją wrażliwą skórę. Nie była zaczerwieniona ani nawet rozgrzana(pomimo, że w składzie jest przecież imbir).
Wydajność produktu mogę ocenić na wysoka. Jednak trzeba ja zużyć w przeciągu miesiąca, co nie było dla mnie problemem ponieważ stosowałam ją również na szyję i dekolt. Lubię maseczki z Lusha z wielu powodów jednym z nich jest to, że zmuszają mnie do regularności w stosowaniu: używam ich nawet co drugi dzień. Moja skóra bardzo lubi takie okresowe kuracje które na dłuższą mete mogłyby jednak się nie sprawdzić.
Skład: Kaolin, Talc, Fresh Organic Lime Juice (Citrus aurantifolia), Sage, Rosemary and Juniperberry Infusion (Salvia officinalis, Rosmarinus officinalis, Juniperus communis), Fresh Free Range Eggs, Honey, Glycerine,Fresh Fennel (Foeniculum vulgare), Ground Almond Shells (Prunus dulcis), Almond Oil (Prunus dulcis),Bentone Gel, Fresh Ginger Root (Zingiber Officinale),Fresh Parsley (Carum petroselinum), Fresh Coriander (Coriandrum sativum), Ground Turmeric (Curcuma longa),Ground Cardamom (Elettaria cardamomum), Clove Bud Oil (Eugenia caryophyllus), Ginger Oil (Zingiber officinale), Vetivert Oil (Vetiveria zizanoides),Juniperberry Oil (Juniperus communis), Benzyl Salicylate, Eugenol, Geraniol, Benzyl Benzoate,Linalool, Fragrance.
Jest to bardzo dobra pozycja od marki Lush. Co prawda nie przebiła mojego ulubieńca którym jest Catastrophe Cosmetic ale uplasowała się bardzo wysoko bo na drugim miejscu. Podoba mi się efekt oczyszczenia które zapewnia kaolin przy jednoczesnym nawilżeniu jakie daje miód. Limonka świetnie dba o odświeżenie cery, które jest widoczne zaraz po zmyciu i utrzymuje się podczas regularnego stosowania produktu. Indyjskie przyprawy na czele z imbirem pozytywnie wpływają na stan skóry nie podrażniając jej. Gdyby tylko Lush był dostępny w Polsce zdecydowanie częściej sięgałabym po tę maseczkę.
Miesiąc? No faktycznie niezbyt długo…
Jaką ma pojemność?
75g. Wszystkie tzw. świeże maseczki z Lusha mają tak krótką datę ważności. Ale minus można zamienić w plus. To naprawdę motywuję do częstego sięgania po maseczkę o ile oczywiście umieścimy ją w widocznym miejscu w lodówce:D
Ciekawe czy mnie zdołałoby to zmotywować….
Ja właśnie testuję w formie maseczki orzechowe masło do ciała fresh&natural :DDDDD jest takie fajne, że na ryjka nałożyłam 😀
Co to za cudo? Orzechowe? to coś dla mnie! To ta firma od pilingów do ciała?
Myślę, że na bank by Cię zmotywowało:D
Ha! A jak opowiadałam Anuli o tym maśle orzechowym to mi nie chciała wierzyć, że takie fajne 😀 Dopiero jak sama zamówiła to uwierzyła. Ja sobie też kupiłam teraz jak promocje mieli, od razu większe opakowanie <3 Jak ono cudnie pachnie, uwielbiam je! Kocham miłością wielką i chyba też spróbuje do twarzy 😀
A co do Lusha – dziewczyny podesłały mi kiedyś próbki ich produktów i jakoś tak szału nie ma, nie narzekam, że nie mam do nich dostępu 😉 No może tylko te kąpielowe ich cuda bym jeszcze spróbowała…
Kusicie:) Uwielbiam wszystko co orzechowe:)
Jeśli chodzi o Lusha to wiadomo, że ma lepsze i gorsze produkty. Akurat u mnie wszystkie świeże maseczki które miałam świetnie działały ale już czyściki nie bardzo…
Bardzo ciekawa pozycja:) Oczyszczanie i nawilżanie jednocześnie w maseczkach uwielbiam. Nie miałam niestety nic z Lusha właśnie z powodu dostępności produktów. Przy nadarzającej się okazji muszę koniecznie nadrobić zaległości:)
No właśnie ta dostępność:( Jak tylko gdzieś wyjeżdzam to sprawdzam czy jest tam Lush:) Mają kilka fajnych produktów godnych polecenia od których zaczełam przygodę z tą firmą(suchy szampon w proszku i maseczka borówkowa)…i gdybym zdecydowała się zacząć od innych produktów to pewnie tak bym ich nie polubiła jeśli wiesz co mam na myśli:P
Wiem też tak mam 😛 Ja z kolei jak wyjeżdżam to skupiam się na wypoczynku i zwiedzaniu:) zapominam o zakupach kosmetycznych 🙂 Ale tyle dobrego słyszałam o niektórych produktach Lush m.in właśnie o szamponie, że przy najbliższej okazji kupie coś na pewno 🙂
Ja zazwyczaj też:) chociaż przed krótkimi wypadami do mniej ciepłych krajów przeglądam chciej listę i sprawdzam czy jest tam coś co nie jest dostępne u nas:)
Kocham maseczki Lusha wiec chetnie ja przetestuje na wslasnej skorze 🙂
A którą najbardziej?
Matko, jak ten Lush kusi!
Genialnie brzmią te wszystkie lushowe maseczki. Jestem obecnie pod wpływem całkowitego zauroczenia konceptem marki 😀 Z maseczkami wstrzymam się jeszcze chwilę, aż moja twarz się uspokoi, ale jak tylko czas nadejdzie rzucę się na wszystkie dostępne opcje 😀 Konsystencje (i Twojej i Catastrophe) nie wyglądają jakoś wow, ale działanie zapewne jest tego warte 🙂
Kiedyś lepiej sprawdzały się u mnie czyste glinki natomiast teraz właśnie te maseczki z Lusha super wpływają na moją skórę. Konsystencja tak nieciekawie na zdjęciu wyszła, w rzeczywistości jest zbita i wygląda nawet smacznie ha ha ha:P
Nigdy go nie używałam. Brzmi naprawdę ciekawie. Z chęcią bym spróbowała. A może akurat stałby się moim wielkim ulubieńcem? Gdy tylko będę w Lushu… tj. za 2 miesiące… zakupię.
Pozdrawiam ciepło! 🙂
Brzmi nieźle! Chętnie wypróbowałabym to cudo 🙂
Ich kosmetyki bardzo mnie kuszą i żałuję że w Krakowie nie są dostępne stacjonarnie 🙁
Nie używałam jeszcze kosmetyków tej firmy, ale maseczka kusi 🙂 Szczególnie ze względu na skład i działanie.
Jak ja mam ochotę na ich produkty, muszę pogrzebać, jak mogę je dostać w swoje ręce 😛