Pozostając w temacie maseczkowym ale tym razem nie o maseczkach w płacie, a o typowo kremowym produkcie. Lush jest jedną z kilku marek w której zakochałam się po wypróbowaniu pierwszego ich produktu. Niestety po kilku następnych kosmetykach moja miłość powoli słabła. Pamiętam mój pierwszy kontakt z marką i ich maseczkę catastrophe cosmetic która na mojej skórze sprawdziła się fenomenalnie- niestety żadna kupiona później- a było ich sporo nie dorównała jej chociażby w połowie. Tak też jest z bohaterką dzisiejszejszego wpisu don’t look at me(45ml/11,95€).
Zdecydowałam się na tę maskę ze względu na zawartość kaolinu który moja skóra bardzo lubi, oprócz niego w maseczce możemy znaleźć glicerynę, sok z cytryny, wodę ryżową, masło murumuru. Maseczka ta ma oczyszczać, rozjaśniać, odświeżać i wyrównywać koloryt skóry.
Produkt zamknięty jest w charakterystycznym dla marki czarnym opakowaniu(warto je zbierać ponieważ za 3 puste dostajemy nową maseczkę). Niewątpliwie maseczka ma bardzo atrakcyjny i oryginalny kolor ale jej zapach również zapada w pamięć- przypomina mi nieco gumę balonową:) Konsystencja jest zbita, ma w sobie mocno wyczuwalne drobinki zmielonego ryżu. Często mieszałam odrobinę produktu z hydrolatem dla ułatwienia aplikacji i ograniczenia tarcia nie jest to jednak konieczne i jeżeli lubicie mechaniczne zdzieranie hydrolat czy woda nie są w ogóle potrzebne. Maseczkę zazwyczaj nakładałam na twarz, szyję i dekolt.
Przechodząc do działania to niewątpliwie muszę pochwalić ją za odświeżenie i delikatne rozjaśnienie skóry. Maseczka świetnie też ją wygładza i …niestety to by było na tyle. Żałuję, że tak słabo oczyszcza skórę bo wtedy mógłby to być bardzo fajny produkt. A tymczasem nie jestem z niej do końca zadowolona. Niewątpliwie do jej plusów należy zaliczyć przyjemność użytkowania: ciekawy kolor, piękny zapach na pewno uprzyjemniają chwilę i pozwalają się zrelaksować. Dla mnie konsystencja i zapach produktu nigdy nie były bardzo istotne ale w tym konkretnym przypadku bardzo je doceniłam i fajnie było po prostu nakładać maseczkę dla przyjemności.
Wydajność produktu mogę ocenić na wysoka. Jednak trzeba ja zużyć w przeciągu miesiąca, co nie było dla mnie problemem ponieważ stosowałam ją również na szyję i dekolt. Maseczki z Lusha zmuszają mnie do regularności w stosowaniu: używam ich nawet co drugi dzień. Moja skóra bardzo lubi takie okresowe kuracje które na dłuższą mete mogłyby jednak się nie sprawdzić.
Skład: Glycerin, Kaolin, Aqua, Citrus Limon Juice, Glycine Soja Extract, Oryza Sativa Extract, Oryza Sativa Starch, Oryza Sativa Bran Water, Astrocaryum Murumuru Seed Butter, Hectorite, Citrus Paradisi Peel Oil, Citrus Aurantium Amara Flower Oil, Limonene, Geraniol, Linalool, Farnesol, Parfum, CI 42090
Sklepy Lush są gęsto rozsiane po całym świecie, niestety nie w Polsce. Jeżeli nie wyjeżdżacie wkrótce za granicę, jedyną opcją są zakupy online przez stronę Lush lub allegro.
Świeża maseczka don’t look at me marki Lush świetnie sprawdzała się podczas domowego SPA. Ciekawy kolor i oryginalny zapach uprzyjemniały chwilę i relaksowały. W działaniu nie było fajerwerków ale nie robiła też nic złego, nigdy po jej zastosowaniu(nawet częstym) nie wystąpiło u mnie żadne podrażnienie, uczulenie czy wypryski. Rozjaśniała, odświeżała i niestety bardzo delikatnie wręcz słabo oczyszczała skórę. Była przyzwoita ale nie na tyle dobra żebym do niej wracała.
Lubicie tę markę? Miałyście okazję używać już ich świeżych maseczek?
Bardzo lubię kiedy maseczka rozjaśnia! Chętnie bym ją wypróbowała.
Ubolewam nad tym, że marki Lush nie ma w Polsce, bardzo lubię ich produkty, a zwłaszcza maseczki, jeszcze na żadnej się nie zawiodłam.
Jeszcze nie miałam okazji poznać tej marki…
Pierwsza rzecz, o której pomyślałam widząc markę to właśnie że jest ciężko dostępna w Polsce 😀
Lush kusi mnie od dawna, ale jakoś mi się nie uśmiecha sprowadzać ich kosmetyków z zagranicy z obawy przed wysokimi kosztami wysyłki 🙁 Mam nadzieję, że kiedyś pojawią się w naszych polskich drogeriach.
Co do maski to ma bardzo wymyślny kolor, mam podobną na bazie mięty z B&SOAP.
Sakurakotoo ❀ ❀ ❀
Hm, raczej nie wejdą do naszych drogerii bo Lush jest dostępny tylko w ich sklepach firmowych- z tego co mi wiadomo:) Już kilka razy słyszałam pogłoski, że będą otwierać w Polsce no ale jeszcze się nie doczekałyśmy:) Maseczka z miętą brzmi fajnie szczególnie na lato:)
Warta uwagi ☺
ojaaa! a ja jeszcze nic nie używałam od Lusha, ale kręci mnie ta firma od kilku dobrych lat 😀 poważnie!
Hihi też mam takie marki które kuszą od dłuższego czasu, a jakoś na nic konkretnego nie mogę się zdecydować:)
Pierwszy raz słyszę o tej marce 😀
Już samo opakowanie mi się podoba ,szkoda że słabo oczyszcza cerę(ostatnio stawiam właśnie na kosmetyki oczyszczające), ale mimo to myślę że i tak się na nią skuszę 😀
Pozdrawiam
Lili
Nie ma u nas tej marki może dlatego o niej nie słyszałaś…Warto się nią zainteresować niektóre produkty mają bardzo fajne.
Szkoda, że nie spełnia wszystkich oczekiwań. Fajny motyw z promocja za opakowania.
Też mi sie bardzo podoba! Szkoda, że u nas nikt go nie podłapał:)
Tak bardzo żałuję, że w Polsce nie ma Lusha, narobiłaś mi ochoty na tą maseczkę 🙂
Może kiedyś w końcu się doczekamy:)
Nie słyszałam jeszcze o tym kosmetyku 🙂
Bardzo polubiłam się z ich maseczką Rosy Cheeks, która wyciszyła moje zaczerwienienia 😉
O bardzo ją lubiłam, ona chyba miała w sobie kalamine- lubię ten składnik:)
Chętnie bym ją wypróbowała 🙂 do tej pory nie miałam okazji poznać kosmetyków tej firmy.
Pozdrawiam.
Moja cera też lubi się z glinkami i maseczkami z ich zawartością 🙂
Żałuję, że nie ma w Polsce sklepu Lush 🙁 jak oglądam ich instagram to chciałabym wszystkiego wypróbować. Może w końcu się doczekam 🙂
Produkty fajnie wyglądają i mają przyjemne zapachy- są ciekawym urozmaiceniem pielęgnacji ale nie jakimis obowiązkowymi i super działającymi filarami.
Na studiach mieszkałam jakiś czas w Budapeszcie i miałam 5 minut do sklepu Lush i….nigdy nic tam nie kupiłam, bo nie wiedziałam jakie cuda produkują. To są właśnie błędy młodości 😉
O nieeee:D pewnie jeszcze długo będziesz tego żałować:D hehe. A tak na serio to powiem Ci, że ja ogólnie rzecz biorąc to najczęściej sięgam właśnie po ich maski…inne produkty(pomijając genialny suchy szampon) mnie nie porwały…
To w takim razie jak będę miała okazję zakupu zacznę od masek właśnie 🙂
Polecam szczególnie Catastrophe Cosmetic albo Rosy Cheek<3
Co jestem zagranicą, zawsze tęsknym spojrzeniem patrzę na produkty tej marki. Ale nigdy nie wychodzę ze sklepu z zakupem, bo zawsze jadę z bagażem podręcznym i większość rzeczy nie mogłabym przewieźć, a nie chcę kupować, by wyrzucać potem na lotnisku. Mam nadzieję, że kiedyś w końcu uda mi się przywieźć dla siebie trochę rzeczy, bo to, co tak niedostępne, niesamowicie korci 🙂
Prawda…prawda…Na studiach koleżanka mi przywoziła jeden ich czyścik i na lotnisku musiała go ładować do swoich słoiczków z kremem(swojego produktu się niestety pozbyła) bo był za duży. Niestety zasady to zasady:(
Właśnie wiem, że to co niedostępne korci najbardziej, ja tak miałam z marką The ordinary:D
Ja jeszcze nic tej marki nie miałam, ale strasznie kusi!Ten kolor taki smerfowy 😀
Haha, dokładnie…za każdym razem czułam się jak smerfetka:D