Nie tak dawno temu miałyście okazję poczytać o moich przygodach z maseczkami w płatach marek takich jak Whamisa, Aromatica i Nature Republic. W tym wpisie, wspomniałam, że będzie kolejna część tak więc dzisiaj przychodzę do Was z kolejnymi recenzjami tym razem maseczek w płatach Mustusa i hydrożelowych 100%pure.
Już we wstępie ponownie zaznaczę, że nie jestem największą fanką tego typu maseczek ale w ostatnim czasie w magiczny sposób w mojej lodówce pojawiło się ich całkiem sporo. Znaczną część z nich dostałam od moich blogowych koleżanek, nie ma to oczywiście wpływu na moją opinię- jestem tak samo surowa jak zwykle:D
100% Pure, maska z zieloną herbatą(29,50zł)
Maska jest hydrożelowa, a konkretniej składa się w 95% organicznej wody aloesowej i 5% celulozy roślinnej. Ma intensywnie nawilżać i koić skórę. Zawiera m.in kwas hialuronowy i koncentrat zielonej herbaty który jest silnym antyoksydantem oraz wykazuje właściwości przeciwzapalne.
Muszę przyznać, że użytkowanie tej maseczki było bardzo przyjemne, może nie przylegała idealnie w okolicach oczu ale nałożenie jej na skórę było naprawdę kojące i przyjemne. Efekt po zdjęciu jej z twarzy był zadowolający, skóra była promienna i dobrze nawilżona. Przez to, że przechowywałam tę maseczkę w lodówce fajnie koiła i uspokajała skórę. Natomiast czy to produkt bez którego nie mogę żyć i będę do niego wracać regularnie? Zdecydowanie nie…No niestety…chyba nigdy nie przekonam się do tej formy maseczek.
Skład: Aloe Barbadensis (Organic Aloe Juice), Camellia Sinensis (Organic Green Tea) Concentrate, Extracts of Chrysanthemum, Calendula Officinalis (Calendula), Rosa Centifolia (Rose) Petals, Anthemis Nobilis (Chamomile) and Oolong Tea, Cucumber hydrolate, Sodium Hyaluronate (Hyaluronic) Acid, Plant Cellulose
100% Pure, maska kofeinowa(29,50zł)
I kolejna maska hydrożelowa, tak jak poprzednia składa się w 95% z organicznej wody aloesowej i 5% roślinnej celulozy. Ta wersja wzbogacona jest dodatkowo o yerba mate, kwas hialuronowy, witaminę C oraz kofeine. Maseczka działa przeciwzapalnie, stymuluje krążenie i odnawia uszkodzoną przez słońce skórę oraz zapewnia jej natychmiastowy świeży wygląd.
Skóra po zastosowaniu tej maseczki była przyjemnie nawilżona i rozjaśniona. Podobnie jak w przypadku innych masek dużo robił fakt, że trzymałam ją w lodówce. Moja skóra uwielbia stymulację zimnem. W hydrożelowych maskach podobało mi się to, że mogłam je trzymać na skórze twarzy bardzo długo, skóra dosłownie wypijała jej zawartość, a one stopniowo stawały się coraz cieńsze.
Skład: Aloe Barbadensis (Organic Aloe Juice), Coffea Arabica (Green Coffee) Extract, Sodium Hyaluronate (Hyaluronic Acid), Arbutin Extract (from Bearberry), Camellia Sinensis (Organic Green Tea) Extract, Fucus Vesiculosus (Seaweed) Collagen, Sodium Ascorbate (Vitamin C), Ilex Paraguariensis (Yerba Mate) Extract, Plant Cellulose, Vegetable Glycerin
100% Pure, Rozjaśniające płatki pod oczy(29,50zł)
Materiał z jakiego wykonane są płatki jest taki sam jak w przypadku maseczek, zawierają dużą ilość kofeiny, a także kwas hialuronowy, aloes i hydrolat z ogórka dzięki którym rozjaśniają, usuwają opuchnięcia i nawadniają skórę w okół oczu.
To już moje kolejne opakowanie tych płatków.Użyłam ich po raz pierwszy w 2016 roku(z tego co pamiętam były to pierwsze płatki pod oczy z jakimi miałam do czynienia) i wtedy byłam nimi zachwycona. Teraz po latach kiedy miałam okazję spróbować już płatków kilku innych marek stwierdzam, że te są jednymi z najlepszych. Chyba jedynymi do których chcę wracać. Skóra po ich zastosowaniu jest rozjaśniona i promienna, widziałam również poprawę jej elastyczności…niestety wszystkie efekty utrzymują się przez krótki okres czasu(kilka dni) zapewne gdybym używała tych płatków kilka razy w tygodniu udałoby mi się utrzymać ten efekt ale niestety ich cena mi na to nie pozwala.
Skład: Aloe Barbadensis (Organic Aloe Juice), Camellia Sinensis (Organic Matcha Green Tea), Organic Green Coffee, Ilex Paraguariensis ( Organic Yerba Mate) Tea, Cucumis Sativus (Cucumber) Hydrosol, Sodium Ascorbate (Vitamin C), Caffeine, Sodium Hyaluronate (Hyaluronic) Acid, Plant Cellulose
Mustus, Daily Harvest Squeeze Power Up Mask(22zł)
Maseczka do twarzy z ekstraktem z pomidora, jabłka, truskawki, wiśni i owocu granatu, która ma nawilżać, regenerować i przywracać sprężystość skóry.
Maseczka była przyjemna w stosowaniu jednak nie podobała mi się wielkość płatu. Po usunięciu go z twarzy moja skóra miała odbite ślady, pierwszy raz coś takiego mi się przytrafiło. Była bardzo dobrze i obficie nasączona esencją na tyle gęstą, że nie spływa z twarzy. Miała ładny, delikatny zapach przypominający mi nieco truskawki. Co do działania to po jej zastosowaniu zauwazyłam, że skóra nabrała promienności…takiej samej jakiej nabiera po maseczkach z hydrolatów.
Skład: Water, Butylene Glycol, Glycerin, Hydroxypropyl Guar, 1,2-Hexanediol, Solanum Lycopersicum (Tomato) Fruit Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Fragaria Chiloensis (Strawberry) Fruit Extract, Prunus Avium (Sweet Cherry) Fruit Extract, Punica Granatum Fruit Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Zingiber Officinale (Ginger) Root Extract, Schizandra Chinensis Fruit Extract, Coptis Japonica Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract, Caprylyl Glycol, Citrus Grandis (Grapefruit) Seed Extract, Acorus Calamus Root Extract, Perilla Ocymoides Leaf Extract, Xanthan Gum, Polysorbate 20, Carbomer, Arginine, Disodium EDTA, Fragrance
Mustus, Daily Harvest Squeeze Energy Up Mask(22zł)
Maseczka z ekstraktem z marchewki, słodkiego ziemniaka, dyni, pomarańczy i grejpfruta, która ma rewitalizować i nawilżać skórę.
W tym przypadku przed użyciem rozciełam płat pod nosem, przesunełam go w dół i dolną część płatu odwróciłam na brodę. W taki sposób maseczka przylegała bez zagięć. Jest bardzo mocno nasączona esencją, która raczej wolno wysycha- co dla mnie jest bardzo dużym plusem. Po ściągnięciu maseczki pierwsze co rzuciło mi się w oczy to poprawiony koloryt i rozświetlona skóra. Niestety nie był to trwały efekt, może byłby przy regularnym użytkowaniu. Produkt miał mocno wyczuwalny, cytrusowy zapach.
Skład: Water, Butylene Glycol, Glycerin, Hydroxypropyl Guar, 1,2-Hexanediol Ipomoea Batatas Root Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract, Citrus Paradisi (Grapefruit) Fruit Extract, Cucurbita Pepo (Pumpkin) Fruit Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Zingiber Officinale (Ginger) Root Extract, Schizandra Chinensis Fruit Extract, Coptis Japonica Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract Caprylyl Glycol, Citrus Grandis (Grapefruit) Seed Extract, Acorus Calamus Root Extract, Perilla Ocymoides Leaf Extract, Xanthan Gum, Polysorbate 20, Carbomer, Arginine, Disodium EDTA, Fragrance
Od czasu poprzedniego wpisu nic się nie zmieniło i nadal najlepiej sprawdzają się u mnie własnoręcznie przygotowane maseczki jedynie z hydrolatu, produkty z dzisiejszego wpisu mnie nie oczarowały chociaż muszę przyznać, że były przyjemne w użytkowaniu. Jeżeli miałabym wybierać to najchętniej wróciłabym do tych od 100%pure ze względu na skład i materiał z jakiego są wykonane, podobał mi się równiez efekt kojenia/chłodzenia jaki ów materiał dawał. Ponownie wszystkie maseczki przechowywałam w lodówce, dzięki czemu jeszcze lepiej koiły i łagodziły opuchnięcia.
Jestem ciekawa jakie jest Wasze zdanie na temat maseczek w płatach czy też hydrożelowych. Czy korzystacie z nich regularnie? Wasza skóra je lubi?
Lubię wszelkie maseczki 🙂 te są dość drogie, ale wiadomo, że za skład trzeba też zapłacić
Oj ja też nie przepadam za maskami w płachcie
Hydrożelowych nigdy nie używałam , zdecydowanie najbardziej mi odpowiadają tradycyjne ,które regularnie stosuje ☺
Pozdrawiam
Lili
O to witaj w klubie:)
Mnie płatki hydrożelowe zawsze się zsuwają… jestem ciekawa tych masek, bo całych masek jeszcze nie miałam w takiej formie – najbardziej bym się chciała przekonać czy moja twarz też by „piła” te maski 🙂
To ciekawa forma ale jeszcze nie tak bardzo popularna…Własnie mojej koleżance też płatki zawsze się zsuwają:) a używała tych samych co ja wiec to kwestia budwy twarzy:) niestety:)
Chyba tylko raz w życiu stosowałam hydrożelową maskę i pamiętam, że nie do końca przypadła mi do gustu. Z Twojego wpisu chętnie sprawdziłabym płatki pod oczy. Jakoś wciąż się zbieram, żeby zacząć aplikować płatki pod oczy, ale wciąż mi to nie wychodzi. A może akurat pomogłyby mi odrobinę w zwalczeniu moich zaczerwienień? 🙂
Płatki pod oczy to średnio opłacalny biznes, te łatwo dostępne są niestety pakowane po jednej parze- dużo plastiku i wysoka cena. Widziałam płatki azjatyckich marek w słoiczkach i o wiele bardziej się opłaca je wybierać.
A jakiego rodzaju masz zaczerwienienia? Jeżeli to podrażnienia to raczej celowałabym w łagodne kremy pod oczy i może zmianę sposobu demakijażu. U mnie ostatnio zaczerwienienia pojawiły się po włączeniu do diety nowego suplementu:D
Nie miałam żadnej z tych maseczek, muszę się skusić na te płatki pod oczy, bo zwykle drogeryjne zwykle w ogóle na mnie nie działały 😀
Nigdy nie miałam maski hydrożelowej na całą twarz, do masek w płachcie mam niejednoznaczny stosunek, tzn. lubię je mieć na twarzy ale zwykle mało co na mnie działają 😀
Witaj w klubie:( szkoda juz mi inwestować w coś co nie daje widocznych rezultatów…Taniej wychodzą własnoręcznie robione maseczki z hydrolatów.
Co do drogeryjnych płatków to nie mam ogromnego doświadczenia ale kilku marek próbowałam no i niestety zazwyczaj efektów było brak…
Maseczek hydrożelowych chyba nigdy nie miałam… nie przypominam sobie. Natomiast jeżeli chodzi o te w płachcie – są mi znane i niestety, większość z nich była słaba bądź przeciętna, tylko do jednej bym wróciła (cytryna z Holika Holika :P). A w cenie jednorazowej przyjemności można już kupić ciekawą maskę w proszku/paście/kremie…
Z tych przedstawionych zainteresowały mnie tylko płatki pod oczy. Okolice oczu to moja zmora, nie znalazłam nic, co by działało świetnie, więc może akurat te płatki by zadziałały choć na chwilę?
No dokładnie, ja już wolę te pieniądze przeznaczyć na dobrą maseczkę w słoiczku lub tubce.
A jaki konkretnie masz problem z okolicą oczu?
Najbardziej lubię maseczki kremowe, nawilżające.
Najbardziej lubię osttanio te w płachcie z Lidla, marki Cien Sun. Te opisywane przez Ciebie nie mają idealnego składu.
Skład maseczek 100% pure wydaje mi się bardzo ładny. Na końcu tekstu piszę, że to właśnie je wybrałabym ponownie również ze względu na ładniejszy skład. Nie próbowałam nic z tej serii, znam tylko serie Cien Nature.
ooo! wszystkie bym przetestowałą! 🙂
Chociaż cena rzeczywiście nie jest najniższa za maseczki to chętnie skusiłabym się na ich zakup:)
Najbardziej ciekawi mnie maska kofeinowa 🙂 Szkoda, że cena zwala z nóg :/